Wiara w ciszy – gdy nie czujesz, a nadal ufasz

Są takie chwile, kiedy Bóg milczy. Kiedy modlitwa brzmi jak echo, a serce nie czuje nic. Nie ma zachwytu, wzruszenia, pewności. Jest cisza. Czasem chłodna, czasem bolesna, czasem zwyczajnie pusta. To właśnie wtedy wiara pokazuje swoją prawdziwą twarz. Bo wierzyć, gdy czujesz obecność Boga – to łaska. Ale wierzyć, gdy Go nie czujesz – to wybór.

Cisza nie jest znakiem nieobecności. To przestrzeń, w której Bóg uczy nas zaufania. Nie z emocji, nie z dowodów, ale z głębi serca. Zaufania, które nie opiera się na tym, co czuję, lecz na tym, kogo znam.

Bo prawdziwa wiara dojrzewa właśnie w chwilach, kiedy nic się nie dzieje. Kiedy światło nie spływa na nas z nieba, a modlitwa jest tylko szeptem – suchym, nieidealnym, ale szczerym. To wtedy uczymy się ufać nie oczekując. Trwać, nie rozumiejąc. Kochać, nie czując odwzajemnienia.

Czasem Bóg milczy nie dlatego, że odszedł, ale dlatego, że chce, byśmy nauczyli się chodzić sami – choć wciąż po Jego śladach. Bo w ciszy dojrzewa serce. Tam, gdzie nie ma już słów, rodzi się głęboka ufność, której nie da się zbudować na emocjach.

Nie poddawaj się, gdy nie czujesz. Nie wszystko, co niewidoczne, jest nieobecne. Nie wszystko, co ciche, jest puste. Bóg jest wierny – nawet wtedy, gdy Ty nie masz już siły Go szukać. On trwa. I czeka. Czasem tylko po to, byś w końcu zrozumiał, że Jego miłość nie zależy od tego, jak mocno potrafisz ją poczuć.

Wiara w ciszy to nie słabość. To najczystsza forma odwagi. Bo w niej nie ma dowodów – jest tylko serce, które mówi: „Nie rozumiem, ale wierzę. Nie czuję, ale trwam. Nie widzę, ale ufam.”

Wiara nie zawsze płonie. Czasem po prostu trwa — cicho, głęboko, prawdziwie.